I wszystko jasne...
Komentarze: 2
W sobote umówilam sie jak zwykle z "Miśkiem". Jak zwykle czekalam na niego na dworcu punktualnie o 10.15... ale on nie przyjechal a dzien wczesniej wieczorem gadalismy w necie i on mowił ze przyjedzie. Czekalam do 11.00 biegalam po dworcu bojac sie, ze cos mu sie stalo no nie wiem ze go napadli itp. (nie jest z Wrocka tylko z okolic). Jego nigdzie nie bylo... poszlam na autobus i pojechalam do domu, cala droge myslalam bylam pewna ze tym dal mi do zrozumienia ze juz mnie nie kocha ze to koniec... Plakalam cala noc.. nie moga sie z nim skontaktowac bo on nie ma obecnie telefonu przez zepsuty net a na dodatek moj net takze sie zepsul:(. Od dzś moj net dziala i dostalam od niego maila. Okazało sie ze bardzo zle sie popczul i zrezygnowal z podrozy.Napisal ze bardzo mnie kocha i ze mnial wyzuty sumienia... Probuje zrozumiec ale jestem zla i chyba szybko nie zapomne ostatniej soboty...
Fabianne
Dodaj komentarz